Bal w operze – Julian Tuwim – Tekst i interpretacja

Strona głównaHumanistykaWierszeBal w operze - Julian Tuwim - Tekst i interpretacja

Bal w operze – tekst wiersza

Autor: Julian Tuwim

1

Dzi­siaj wiel­ki bal w Ope­rze!
Sam Po­tęż­ny Ar­chi­kra­tor
Dał naj­wyż­szy pro­tek­to­rat,
Wszel­ka dziw­ka majt­ki pie­rze
I na kre­dyt kiec­ki bie­rze,
Na uli­cach ścisk i za­tor,
Usta­wi­li się żoł­nie­rze,
Błysz­czą ka­ski ki­ra­sjer­skie,
Błysz­czą buty ofi­cer­skie,
Ko­nie pie­nią się i rżą,
Ry­czą auta, tłu­my prą,
W kor­de­gar­dzie woj­ska mro­wie,
Wszę­dzie ostre po­go­to­wie,
Nie­cier­pli­we wina wrą,
U fry­zje­rów lu­dzie mdle­ją,
Cze­ka­ją­cy za ko­le­ją,
Dziw­kom łyd­ki słod­ko drżą.

Na afi­szu – Ar­chi­kra­tor,
Więc na scho­dach mar­mu­ro­wych
Leży chod­nik pur­pu­ro­wy,
Usta­wio­no ole­an­dry,
Ochrypł szef-or­ga­ni­za­tor,
Wfra­czo­ny kre­py man­dryl,
Klam­ki, zam­ki lśnią na glanc,
W bla­sku las ułań­skich lanc,
Szef po­li­cji pierś wy­sa­dza
I spod mar­sa sy­piąc skry,
Pręż­nym kro­kiem się prze­cha­dza…
Co za gra­cja! Co za wła­dza!
Co za pom­pa! Jezu Chry…!
Za­jeż­dża­ją fu­tra, fra­ki,
Lśnią­ce laki, sza­po­kla­ki,
Uwi­ja­ją się taj­nia­ki
W pal­to­ci­kach Bur­ber­ry.

Szo­fer szo­fra ma­cią ruga,
Na taj­nia­ka taj­niak mru­ga…
– No jadź, jadź! Bę­dziesz tu stać?
Caf się, frr­ru­wa two­ja mać!
Za­jeż­dża­ją gro­no­sta­je
I brajtsz­wan­ce,
Bar­ba­ros­sy, oxen­ster­ny
I bra­gan­ze,
Za­jeż­dża­ją Bu­ic­ki, Roy­ce­’y
I Hi­spa­ny,
Wiel­kie wstę­gi, śnież­ne gor­sy,
Szam­be­la­ny,
I bul­do­gi peł­no­moc­ne
I ter­rie­ry
I bur­bo­ny i szyn­szy­le
I or­de­ry
I so­bo­le i grand-diu­ki
I go­erin­gi,
Ak­sel­ban­ty i lam­pa­sy
I wi­kin­gi,
Ad­mi­ra­ły, ge­ne­ra­ły,
Bo­ja­ro­wie,
Bam­bi­ra­ły, gru­ba­so­wie,
Am!
Ba!
Sado!
Ro­wie!
Hur­ra, pa­no­wie!
Hur­ra, pa­no­wie!
Hur­ra, pa­no­wie!
W szat­ni tłok,
W lu­strach – set­ki,
Po­trza­sku­ja dam­skie to­reb­ki,
Każ­da po­pra­wia, każ­da zer­ka –
I boty! Nu­me­rek! Bez nu­mer­ka!
I jesz­cze pu­drem
I jesz­cze usta
I lu­stro lu­strem
I znów lu­stra
I już – do loży – któ­ra? dru­ga…
Na taj­nia­ka taj­niak mru­ga,
Na lewo, na pra­wo, na le, na pra,
A w środ­ku już or­kie­stra gra,
Or­kie­stra gra! Or­kie­stra gra!

Ostro gra or­kie­stra-kie­stra,
Z czte­rech ro­gów, czte­rech es­trad
Pry­ska extra blu­zgi grzmią­ce,
Mie­dzią plu­ska i mo­sią­dzem –
I bac! w blask, w okla­ski, bra­wo,
W drgaw­ki me­ta­lo­wą lawą
I jazz w blask brzmiąc fu­rio­so
– I na­gle dusz­ną tu­be­ro­zą
W krew, w noz­drza pla­ca­diu­tan­ta
(Tem­po: szam­pan, sza­tan, szan­tan)
I już – wziąć, i już – uda­mi
I już – da mi! da mi! da mi!
I chuć – wskok, i wzrok – ka­ste­tem
I pod ży­ran­dol pi­ru­etem –
solo! solo! mał­pa! nie po…!
buch ma­gne­zja foto śle­po
uda uda da mi da mi
gene orde dzwo­ni rami
zęby śmie­chem do ma­estra
i gra or­kie­stra, gra or­kie­stra!…

2

Ze swych wież astro­no­mo­wie,
Za­pa­trze­ni w gwiezd­ne mro­wie,
W te­le­sko­pach cud uj­rze­li:
Mał­py bie­gły przez fir­ma­ment!
W zo­dia­kal­nej ka­ru­ze­li
Apo­ka­lip­tycz­ny za­męt
Na przy­stan­kach daw­nych zwie­rzat
Sia­dło szpet­nych małp dwa­na­ście
I za­czę­ły mał­pi nie­rząd
W pla­ne­tar­ne siać prze­pa­ście.
Ob­ręcz nie­bios w pęd sza­lo­ny
Złe pu­sci­ly mał­pi­szo­ny,
Ska­czą, krę­cą się, iska­ją,
Jak za kra­tą swo­jej klat­ki,
I czer­wo­ne pulch­ne za­dki
Zie­mi, krą­żąc, wy­sta­wia­ją.
Nie ma już nie­bie­skich zna­ków!
Mał­pa to­czy się w zo­dia­ku!
I wi­szą­ca cięż­ką zmo­rą
Nad tą groź­ną nocą gwiezd­ną,
Każe tań­czyć gwiaz­do­zbio­rom,
Gdy mał­pia­rzy dia­bli bio­rą,
Dia­bli bio­rą, dia­bli we­zmą!

3

A na sce­nie Sa­ta­nel­la
Chwy­ta gwiaz­dy w tam­bu­ri­no,
Ta­ran­tel­la, ta­ran­tel­la
Me­te­orów ser­pen­ty­ną,
Sa­ta­nel­la – mły­nek rtę­ci,
Sa­ta­nel­lę nie­bo krę­ci
Mgła­wi­co­wą pien­ną pla­mą,
Sa­ta­nel­la – bla­sku smu­ga
I ob­la­na srebr­ną lamą
By­strych bio­der cen­try­fu­ga!
…Z sa­ty­rycz­nym ero­ty­zmem
Na taj­nia­ka taj­niak mru­ga.
Sa­ta­nel­lę księ­życ po­rwał,
Wzniósł ze sce­ny w nie­bo sine
I nad pla­cem te­atral­nym
Zno­wu za­wisł tam­bu­ri­nem.
A tu da­lej wrą w za­ba­wie,
I na sce­nie, ro­snąc w bla­ski,
Wy­bu­cha­ją bia­łe pa­wie
Ognio­mio­tem zórz ben­gal­skich,
Roz­igra­ną wbie­ga swo­ra
Tłum ró­żo­wych ąwiń z ma­cio­rą
I ka­ku­czą i ma­czi­czą
I jak za­rzy­na­ne kwi­czą,
Aż tan­ce­rzy dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą!
Pa­tem księ­życ nad Ta­iti
I gi­ta­ry nad Ha­iti,
Po­tem śpie­wa Włoch Tę­sk­not­ti
Za­ko­cha­ne tot­ti-frot­ti,
Po­tem duo Pitt and Kit­ty,
Klow­ny się po py­skach pio­rą
I śpie­wa­ją:
I am Pit­ty
I am Pitt
I love you Kit­ty,
Aż tan­ce­rzy dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą!
„Patrz go, jak wa­ria­ta stru­ga”,
Na taj­nia­ka taj­niak mru­ga.

Brzu­chem do czar­ne­go ga­cha
Ba­bi­loń­ska trzę­sie swa­cha,
Chrzęsz­cząc w drgaw­kach, z mał­pim krzy­kiem,
Ba­na­no­wym na­biodr­ni­kiem,
Cen­taur wlazł na Cen­tau­rzy­cę,
Dęba sta­nął koń w mu­zy­ce
I ode­rżał arię koń­ską,
Mie­rząc w swa­chę ba­bi­loń­ską,
A wba­se­nie peł­nym sy­ren
Ko­zło­no­gi pły­wa Sy­len.
Bra­wo! bra­wo! bra­wo! bra­wo!
Jazz – za­mie­cią, dym – ku­rza­wą,
Sześć ty­się­cy w jed­no cia­ło
Zro­sło sięi osza­la­ło!
Hucz­nie, tłu­sto, płcio­wo, krwa­wo,
Bra­wo! bra­wo! bra­wo! bra­wo!
Płcio­wo, hucz­nie, tłu­sto, bia­ło,
Mało! mało! mało! mało!
I po pię­trach, i przez scho­dy
Opę­ta­nym ko­ro­wo­dem,
Pie­kłem, ża­rem, plą­sem, ta­nem,
Gą­sie­ni­cą – Le­wia­ta­nem,
Pte­ro­fik­sem, Ki­ki­mo­rą,
Ar­chi­mał­pą, Za­do­zmo­rą,
Szam­pan­ka­nem, Pan­kan­ka­nem
grzmo­cą w tem­pie obłą­ka­nem,
Tak że wszyst­kich dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą!

4

Przy bu­fe­cie – żło­pa­ni­na,
Par­ska­ni­na, mla­ska­ni­na,
Bur­bon z mło­dym Ra­sta­kow­skim
Ser­pen­ty­nę fla­ków wci­na,
Na ta­le­rzu Don­ny Dia­ny
Ry­czy wół za­mor­do­wa­ny,
Dża­wa­cha­dze, prync gru­ziń­ski,
Rwie zę­ba­mi ty­łek świń­ski,
Szach Kau­ka­zu, po bu­tel­ce
Rumu cum spi­ri­tu vini,
Przez po­mył­kę tknął wi­del­cem
W cyc gra­fi­ni Ma­ca­bri­ni,
Roz­dzie­ra­ne kacz­ki wrzesz­czą,
Tłusz­czem ciek­ną, w zę­bach trzesz­czą,
A naj­go­rzej przy ka­wio­rze:
Tam – na zbój, tam – na noże,
A jak zła­pią – szcze­rzą zęby
I sma­ru­ją głod­ne gęby
Czar­ną ma­zią je­sio­tro­wą,
A bie­łu­gi bia­łe kłę­by
Żrą od razu na su­ro­wo,
Bo to do­brze, bo to zdro­wo!
(„By­cza, bra­cie, rzecz bie­łu­ga!”
Na taj­nia­ka taj­niak mru­ga.)
Ćwier­cio­mir­ski z Pod­ha­jań­ca
Sar­ni udziec wziął do tań­ca,
Es­ter­ha­zy, w sztok za­la­ny,
Zro­bił z wę­dlin prze­kła­dań­ca
I na wszyst­kie stro­ny pcha­ny
Klaps go w ta­lerz Don­ny Dia­ny,
W ostry sos – więc ryk pi­ja­ny,
Śmiech pre­ze­sów i bur­bo­nów —
A nad wszyst­kim – pułk gar­so­nów
Fru­wa zmo­to­ry­zo­wa­ny.

W oko­licz­nych ho­te­li­kach
Całą noc ro­bo­ta dzi­ka,
Sek­su­al­ny kon­tre­dan­sik:
Na mo­men­cik, na kwa­dran­sik,
Na por­tie­ra taj­niak mru­ga:
Por­tier – ow­szem, por­tier – słu­ga,
Ta w wo­alu, tam­ta w sza­lu,
Na kwa­dran­sik, pro­sto z balu,
Na mo­men­cik, ot prze­lo­tem,
Szyb­ko – i na bal z po­wro­tem:
Rot­mistrz Rew­ski z miss Le­no­rą,
Oxen­stier­na z pan­ną Fio­rą,
Bo­rys Sil­ber z księż­ną Korą
Na kwa­dran­sik, szo­fer! wio!
Po­tem znów ich dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą
dia­bli bio­rą.
W wir tej nocy dia­bli bio­rą,
Roz­tań­cze­ni dia­bli bio —!
Rą­bią w zie­mię Bu­ic­ki, Roy­ce­’y,
Ak­sle­ban­ty, śnież­ne gor­sy
I bul­do­gi i ter­rie­ry,
I szyn­szy­le i or­de­ry,
Ge­ne­ra­ły i wi­kin­gi,
Ad­mi­ra­ły i go­erin­gi,
Bam­bi­ra­ły, bo­ja­ro­wie
De­te­rin­gi –
Am!
Ba!
Sado!
Ro­wie!
Raz!
Dwa!
Hur­ra, pa­no­wie!
Bra­wo, pa­no­wie!
Mało, pa­no­wie!
…Raz…Dwa…Dru­ga, pa­no­wie…

5

Na ra­tu­szu bije dru­ga,
Na taj­nia­ka taj­niak mru­ga,
Na wi­dow­ni i w sznu­row­ni,
I pod da­chem i w ko­tłow­ni,
I pod sce­ną i w bu­fe­cie,
Na ga­le­rii i w klo­ze­cie,
W kan­ce­la­rii i w ma­lar­ni,
W gar­de­ro­bach i w pa­lar­ni,
I w dy­żur­ce u stra­ża­ka
Mru­ga taj­niak na taj­nia­ka…
Po­zie­wu­jąc, sie­dzą w szat­ni
Czte­rej z gli­ny, dwaj pry­wat­ni,
Po­zie­wu­ją, po­ga­du­ją,
Prze­cha­dza­ją się, po­gwiz­du­ją,
Po­gwiz­du­ją, prze­cha­dza­ją się,
Swym ka­masz­kom przy­glą­da­ją się.
Sło­wi­kow­ski z trze­ciej śled­czej
Mówi, że mu w żół­tych let­czej,
Czar­ne palą jak cho­le­ry,
A naj­go­rzej – to la­kie­ry.
Ma­cu­kie­wicz z je­de­nast­ki
Pa­trzy w szpi­ce, wi­dzi gwiazd­ki:
Do­bra pa­sta, po­łysk ślicz­ny,
Cał­ko­wi­cie elek­strycz­ny.
Szulc z ósem­ki ma giem­zo­we:
„Po­wiedz, Cze­siek, nie jak nowe?
Dru­gi rok na co dzień no­szę
A raz fle­ki da­łem – pro­szę!”
Wań­czak z piąt­ki, zwa­ny Blin­dzia,
Chwa­li pa­stę mar­ki „In­dia”,
Po­pa­tru­je, po­gwiz­du­je:
Udi­bi­di­bin­dia, udi­bin­dia.
Kruk­man (kar­niak) nosi nowe
Ste­ba­no­we, orze­cho­we.
Zie­wa – „daj pła­skie­go, Bli­dzia…”
Udi­bi­di­bin­dia, udi­bin­dia.

6

Już z ra­tu­sza bije trze­cia,
Sen­ne pola dreszcz ob­le­ciał,
Dzień się ro­dzi.
Brzask przez sza­rość się prze­dzie­ra,
Owoc słoń­ca krwi na­bie­ra,
Za­szep­ta­ły wie­wem brzo­zy,
W za­gaj­ni­ku pta­szek gwizd­nął…
Do sto­li­cy jadą wozy
Z zie­le­ni­zną.
Jadą wozy, po­skrzy­pu­ją,
Lu­dzie drze­mią, po­zie­wu­ją,
Brzo­zy błysz­czą bia­łą korą,
Wiatr przez owies prze­sze­le­ścił,
Jadą wozy wcze­sną porą
Do przed­mie­ści.

Trą­bi auto cię­ża­ro­we,
Wozy mija
I na dłu­go kurz ró­żo­wy
Z szo­sy wzbi­ja.

Chłop­ki su­che i do­stoj­ne
Idą szo­są.
Idą boso i na przedaj
Ma­sło nio­są.

Za­piał ko­gut, za nim dru­gi,
Po­tem trze­ci,
Na pa­stwi­ska by­dło gna­ją
Małe dzie­ci.

Prze­trą­bi­ło dru­gie auto
Cię­ża­ro­we,
Chłop pro­wa­dzi ku­le­ją­cą
Kro­wę.

Skrzy­pią wozy, prze­wa­la­ją się
Z boku na bok,
Lu­dzie w cha­tach prze­wra­ca­ją się
Z boku na bok.

Chra­pie w ro­wie, twa­rzą w tra­wę,
Ktoś pi­ja­ny,
Na pa­stwi­sku po­dry­gu­je
Koń spę­ta­ny.

Na ko­ście­le nie­bi­ją­ce
Wi­szą dzwo­ny,
Su­che pęki ziół pod krzy­żem
Ogro­dzo­nym.

Ja­kiś duży wy­szedł w ga­ciach
Przed za­gro­dę,
Mru­ży oczy i tar­mo­si
Ostrą bro­dę.

A tam da­lej stoi szko­ła
Mu­ro­wa­na,
W szko­le mapa, bar­dzo pięk­nie
Ma­lo­wa­na.

Na ćwi­cze­nia idą żoł­nie­rze
Z ka­ra­bi­na­mi…
„…że na to­bie giną, że na to­bie giną
chłop­cy ma­lo­wa­ni…”

Skrzy­pią wozy, prze­le­wa­ją się,
Po­zgrzy­tu­ją…
„…W mie­ście tera rym­bar­ba­rum
Dużo ku­pu­jom”.

Sku­bią tra­wę bia­łe kozy
Wy­mio­nia­ste.
W si­nym dy­mie, w zło­tym pyle
Dzień nad mia­stem.

Owoc pękł – i mo­krym świ­tem
Oró­żo­wił miej­ską zie­mię.
Za­wie­szo­ny pod su­fi­tem
W ży­ran­do­lu taj­niak drze­mie.

7

Przez ul. Zdo­byw­ców,
Przez An­na­sza, Kaj­fa­sza,
Przez Siwą, przez św. Te­kli
I Pro­ro­ka Ez­dra­sza,

Przez Krym­ską, Ko­cio­łeb­ską,
Przez Gno­mów i przez Dzie­wic,
Przez My­sią, Ad­dis-Abeb­ską
I Łuka­sza z Bła­że­wic,

Przez Czter­dzie­ste­go Kwiet­nia,
Przez Bul­wa­ry Mi­syj­ne –
Jadą za mia­sto wizy
Ase­ni­za­cyj­ne.

Z fa­cjat­ki budy drew­nia­nej
Tłu­sta pan­na wy­glą­da:
– Któ­ra go­dzi­na gów­nia­rzu?
– Pią­ta, kur­wo, pią­ta…

I przez pu­ste uli­ce
Jadą da­lej i da­lej.
Pan­na przed sie­bie pa­trzy
I pa­pie­ro­sa pali.

Wi­dzi dom czer­wo­ny,
Nowo zbu­do­wa­ny,
Lu­dzie już miesz­ka­ją
W nie­otyn­ko­wa­nym.

W jed­nym oknie gą­sio­ry
Z wi­śnia­kiem i ja­god­ni­kiem,
Za oknem wie­trzyk igra
Ró­żo­wym ba­lo­ni­kiem.

Na że­la­znym bal­ko­nie
Łbem na dół wisi za­jąc,
Łąkę prze­wró­co­ną
Jesz­cze oglą­da­jąc.

Pan w spodniach, ale boso,
Na dru­gi bal­kon wy­szedł,
Zie­wa, pa­trzy na nie­bo,
Szel­ki mu z tyłu wi­szą.

Cha­plin, z dyk­ty wy­cię­ty,
Krzy­wo stoi przed ki­nem.
Prze­je­chał na ro­we­rze
Po­li­cjant z ka­ra­bi­nem.

Na po­tłu­czo­nej szy­bie
Skle­pu z kon­fek­cją „Lolo”
Wi­dać ka­wa­łek ga­ze­ty:
Li­te­ry IDE­OLO…

Wi­dać bla­chę z na­pi­sem:
Go­le­nie 20 gr.
Strzy­że­nie 40 gr.
Ma­ni­kir 60 gr.

Prze­le­cia­ła tak­sów­ka,
Pod­ska­ku­jąc w pę­dzie,
Je­dzie gru­by z węd­ką,
Ryby ło­wić bę­dzie.

Z piw­ni­cy wę­dli­nia­rza
Go­rą­ca para wali.
Pan­na pa­trzy przed sie­bie
I pa­pie­ro­sa pali.

8

Nocą – tyl­ko w ka­sach ko­le­jo­wych
Bez­na­mięt­nie
Ciur­ka­ją­ce,
Za­spa­ne,
A szu­ler­niach gej­ze­rem go­rącz­ko­wym,
A w bur­de­lach – nie­od­ża­ło­wa­ne,
Na dan­cin­gach – sy­czą­ce szam­pa­nem,
Wy­try­snę­ły z brza­skiem dnia – ki­pią­ce,
Za­pie­nio­ne, ro­ba­czy­we pie­nią­dze.
Z port­mo­ne­tek, szu­flad, kie­sze­ni
Do kie­sze­ni, szu­flad, port­mo­ne­tek,
Za chleb, za tram­waj, za ga­ze­tę,
Za le­kar­stwo, za szpi­nak, za sien­nik,
Do kas i z kas,
Za wóz i prze­wóz,
Do mia­stecz­ka z mia­stecz­ka,
Do wo­je­wództw z wo­je­wództw,
Za mle­ko, za gaz,
Za zwie­rzę­ta, za las,
Do ban­ków, stra­ga­nów, skle­pi­ków i kas
I z kas, i z ban­ków, stra­ga­nów, skle­pi­ków,
Do kel­ne­rów, le­ka­rzy, ofi­ce­rów, rzeź­ni­ków
I znów do le­ka­rzy, rzeź­ni­ków, kel­ne­rów,
Od zdu­nów, mon­te­rów, do sto­la­rzy, szo­fe­rów,
Za kurs, za stół, za go­le­nie, za drut,
Za sól, za ząb, za ce­głę, za but,
Od ślu­sa­rza do księ­dza, od księ­dza do szkla­rza,
Od szkla­rza do szew­ca i znów do ślu­sa­rza,
I znów
I znów
I jesz­cze raz,
Za bi­let, za nóż, za wodę, za gaz,
Za ar­ma­tę, musz­tar­dę, pod­ko­wę, pro­tek­cję,
Za ślub, za grób, za schab, za lek­cję,
Za klej, za klam­kę, za klops, za kli­szę,
Za pa­pier, na któ­rym te wier­sze pi­szę,
Za pió­ro, atra­ment, za czcion­ki, za druk,
Za bom­bę, za śle­dzia, za ra­dio, za bruk,
I po­ecie – za dar, za na­zwi­sko, za czas,
I wszyst­kim za wszyst­ko, z kie­sze­ni do kas
I z kas do kie­sze­ni, na wszyst­kie stro­ny,
Roz­drob­nio­ne na gro­sze, spęcz­nia­łe w mi­lio­ny,
La­bi­ryn­tem i mro­wiem, ko­ło­wro­tem splą­ta­nym,
Cha­osem kie­run­ków i li­nii pi­ja­nych,
Bu­cha­ją­ce i schną­ce, zni­ka­ją­ce, ro­sną­ce
Za­krą­ży­ły dia­bel­sko ro­ba­czy­we pie­nią­dze.

Ad­iu­tan­ci po­czy­nań i dzia­łań, i dzie­jów,
Ata­ku­ją Ver­dun, ata­ku­ją Po­cie­jów,
Pły­ną na Ce­le­bes trans­atlan­ty­kiem
I pły­ną rynsz­to­kiem uli­cy Dzi­kiej.
Buł­ka – grosz,
Woj­na – mi­liard:
Cyk!
Buch!
Zgierz:
Asy­ria.
„Sil­ni jed­no­ścią,
Sil­ni wolą
Czuj
Duch”
IDE
OLO
Wije się Le­wia­tan zły,
W srebr­ne szczu­ry, wi­jąc się zmie­nia,
Drob­nie­je w bi­lon pcheł i wszy,
I zno­wu w szczu­ry zra­sta­ją się pchły,
Gro­sze i wszy sre­brze­ją w kie­sze­niach
I znów wy­peł­za­ją szczu­ra­mi sza­re­mi,
Za nami, przed nami, bie­ga­ją po zie­mi,
I jak pa­pier wy­schnię­ty, sze­lesz­czą, szu­ra­ją
I znów się w zło­te­go po­two­ra zle­wa­ją,
Co pło­dzi się, cie­kąc przez siła i mia­sta,
Roz­ła­zi się w pę­dzie, roz­pa­da i zra­sta,
I krą­ży, mi­liar­dząc, od bie­sa do czor­ta,
Od czor­ta do dia­bła, roz­pło­dem łap­czy­wym,
I cią­gnie, i wre trę­do­wa­ta eskor­ta,
Ska­cze i plą­cze się kon­wój par­szy­wy.

9

Jadą ze wsi wozy
Apro­wi­za­cyj­ne,
Jadą na wieś wozy
Ase­ni­za­cyj­ne.
Przy ro­gat­ce się mi­nę­ły
Pod szla­ba­nem,
Jak ka­re­ta ślub­na z ka­ra­wa­nem.
Przy­je­cha­ła na targ zie­le­ni­na,
Przy­je­chał na­wóz na pole,
I za­czę­ła nowy dzień oj­czy­zna,
Zeby peł­nić po­słan­nic­two dzie­jo­we
I ode­grać hi­sto­rycz­ną
Rolę.

10

Roz­my­śla­jąc głę­bo­ko nad rolą
Dzien­ni­ka­rze szyb­ko pi­sa­li:
– ide­olo – ide­olo – ide­olo –
A tan­ce­rzy w hucz­nej sali
Jesz­cze cią­gle dia­bli bra­li
dia­bli bra­li
dia­bli bra­li
A już lu­dzie pra­cy wsta­li:
W rzeź­niach by­dło za­bi­ja­li,
Ka­ra­bi­ny na­bi­ja­li,
In­te­re­sy ubi­ja­li,
Wro­gom zęby wy­bi­ja­li,
Wro­gom czasz­ki roz­bi­ja­li
I do krzy­ża przy­bi­ja­li,
Na sta­lo­wy pal wbi­ja­li
I do gro­sza grosz zbi­ja­li
I bank­no­ty od­bi­ja­li,
Od­bi­ja­li, od­bi­ja­li –
Precz z nie­do­lą! Precz z nie­wo­lą!
Nad po­zio­my! W lot i w po­lot!
Czas ude­rzyć w czy­nów stal!
Ide­olo – ide­olo –
Udał się ten pięk­ny bal!
Ide­olo – ide­olo –
Czy­nem! du­chem! wia­rą! wolą!
Hej do wal­ki! znisz­czyć nę­dzę!
Kupą, kupą ku po­tę­dze!
Czy­nu! czy­nu! nic po sło­wie!
Du­cha! du­cha! więc po gło­wie!
I kol­ba­mi, i sal­wa­mi
Ka
Ra
Bino
Wymi!
Hur­ra, pa­no­wie!
Du­cha, pa­no­wie!
Czy­nu, pa­no­wie!
Raz! Dwa! Solo! Solo!
Z pan­ną Tiut­ką graf Ra­mo­lo!
Hop! siup! W dzie­jo­wej ska­li,
– ali, – ali, – ali, – ali,
I ze­ce­rzy w ca­łym pań­stwie
Czcion­ki gi­gant ukła­da­li
IDE­OLO, IDE­OLO
Ide­olo ide­ali
Lari fari la­fi­lin­dia
Udi­bi­di­bin­dia, udi­bin­dia!
Da mi! da mi! Z Olą Tolo
Barsz­czyk piją, wódę golą,
A ma­szy­na wali, wali:
IDE­OLO, IDE­OLO
malo malo solo solo
malo solo malo bra­wo!
Kawa z ru­mem, ko­niak z kawą,
Pięk­ny Du­sio z pan­ną Vio­lą
Pod scho­da­mi się cer­to­lą
I we­so­ło na bul­wa­rze
Po­krzy­ku­ją ga­ze­cia­rze:
„Wiel­ki bal z dzie­jo­wą rolą!”
„Dzi­siaj strr­rasz­ne ide­olo!”
„Kurrr Sto­łecz­ny Fio­le­to­wy”
„Kurrr dzi­siej­szy; Kurrr dzie­jo­wy!”
„Ide­oo za dzie­sięć groo!…”
„Bal w Ope­rze! Ka­ta­stro­ooo!”
„Kurrr Po­ran­ny z opi­sa­mi!”
Kur­desz grzmi nad kur­de­sza­mi!

11

Pły­nie na czcion­ki dru­kar­ska far­ba:
IDE
OLO
„Ile
re­bar­bar?”
Kar­na
Ka­dra
Du­cha
Czy­nu
„Po­pro­szę za dzie­sięć gro­szy kmi­nu”
Miecz
Krzyż
Duch
Dzie­jów
„Pro­szę za dzie­sięć gro­szy kle­ju”
Du­cha
Dzie­jów
Kar­ne
Ka­dry
„Pro­szę za dzie­sięć gro­szy musz­tar­dy”
Cze­rep ru­basz­ny
Paw na­ro­dów
„Pro­szę za dzie­sięć gro­szy lo­dów”
Je­den
Tyl­ko
Je­den
Cud –
„Ober, jesz­cze bu­tel­kę na lód!”
I bac! bac!
I plac opu­sto­szał,
I do bra­my wlo­ką tru­po­sza.
I bac, bac zza rogu, z sie­ni,
I w bruk, w bruk tęt­nią­ce­mi
Ko­py­ta­mi bac po gło­wie
Ka
Wa
Le
Ryj­skie­mi!
Raz!
Dwa!
Hur­ra, pa­no­wie!
Mało, pa­no­wie!
Bra­wo, pa­no­wie!
I bac, bac!
Słoń­ce na zie­mi!
Czło­wiek na zie­mi!
I krew na zie­mi!
I bac jazz!
I gra or­kie­stra
Z czte­rech ro­gów
Z czte­rech es­trad
Z czte­rech ro­gów
IDE
OLO
A tan­ce­rzy dia­bli bio­rą!

Bo pa­trz­cie! pa­trz­cie, jaka sen­sa­cja!
Bra­wo dy­rek­cja! Co za atrak­cja!
Gą­sie­ni­cą hi­po­po­ta­mo­wą,
Gli­stą, na mia­rę przed­po­to­po­wą,
Na salę wpeł­za tłu­sty Jasz­czur,
Czołg zło­to­cie­kły, for­sia­sty pra­sz­czur:
Szczu­rząc i wsząc, i pchląc wspa­nia­le,
Ksią­żę Kar­na­wał wjeż­dża na salę!
Taj­nia­ki z tyłu, taj­nia­ki na prze­dzie,
Mla­skiem, czła­pem, wi­jąc się je­dzie,
Peł­znie smo­czy­sko – a na nim okra­kiem
Goła, w poń­czo­chach, w cy­lin­der­ku na ba­kier,
Z pa­znok­cia­mi pur­pu­ro­wy­mi,
Z wy­mio­na­mi ma­lo­wa­ny­mi,
Z szma­rag­do­wym mo­no­klem w oku,
Z neo­no­wą re­kla­mą w kro­ku,
Skrze­cząc szla­gie­ra:
„Komu dziś dać?
Komu dziś dać?
Komu dziś dać!”
Wierz­ga na gę­stym pie­nięż­nym po­to­ku
Pro­mie­nie­ją­ca Kur­wa Mać!
I na­gle – ko­tłu­ją­cym ści­skiem
Rzu­ci­ła się sala z pi­skiem, wi­zgiem!
Pia­ną zie­lo­ną pry­ska z py­ska,
Ko­pie, szar­pie, krze­sła­mi ci­ska,
Tra­tu­je, gry­zie wście­kły­mi kła­mi,
No­ża­mi bły­ska, tłu­cze pał­ka­mi,
Na za­krwa­wio­nym śli­skim par­kie­cie
Ta­rza się, ta­pla się, dusi i gnie­cie,
Mor­dem i smro­dem po­zy­cje zdo­by­wa
I z ciel­ska po­two­ra ła­pa­mi wy­ry­wa
Zło­tą ju­chą ocie­ka­ją­ce
Wrą­ce szczu­ra­mi i wsza­mi pie­nią­dze.
I żre, i chłep­ce wy­dar­te ka­wa­ły,
Aż ry­czy ze śmie­chu Od­włok Wspa­nia­ły,
Ki­pią­cy bez­mia­rem me­ta­lu,
I da­lej się wije i tłusz­czem ob­ra­sta,
I non­sza­lanc­ko ogo­nem chla­sta
Naj­więk­sza atrak­cja Balu!
I przy­śpie­wu­je „Komu dziś dać?
Komu dziś dać?
Komu dziś dać?”
Pro­mie­nie­ją­ca Kur­wa – Mać
Kur­wa – Mieć
Kur­wa – Brać!
„Jak bal, to bal! Ma­estro, wal!
Gru­ba­sku, te­raz solo!
O, IDE­OL! O, IDE­AL!
Ta­kie małe słod­kie IDE­OLO!”

I gdy w strop szam­pi­trem strze­lił
Me­ta­licz­ny tusz ka­pe­li,
Ani się nie obej­rze­li,
Ani zdą­żył z ży­ran­dzia­ka
Mru­gnąć taj­niak na taj­nia­ka –
Jak bły­ska­wi­co­wym zdję­ciem,
Foto-cio­sem, bla­sku cię­ciem
Wszyst­kich wszy­scy dia­bli wzię­li
dia­bli wzię­li
dia­bli wzię­li
Aż ze śmie­chu mał­py spa­dły
Z zo­dia­kal­nej ka­ru­ze­li.

Kluczowe informacje

  • Utwór został napisany w 1936 roku, a wydany dopiero po II wojnie światowej.
  • Ma budowę nieregularną, składa się z 11 części o różnej liczbie wersów.
  • Podmiot liryczny jest obserwatorem opisywanych zdarzeń, o których wypowiada się w ironiczny, prześmiewczy sposób.
  • Wiersz jest silnie zrytmizowany i przygotowany do recytacji, choć nie ma regularnego układu rymów.
  • Język utworu to połączenie wyszukanych słów, wulgaryzmów i kolokwializmów.
  • Tekst ma wymowę katastroficzną, autor krytykuje autorytarne rządy sanacji i prorokuje koniec klasy kapitalistów.
  • Akcja rozgrywa się symultanicznie w różnych miejscach: na rządowym balu w Operze, w hotelach, na ulicy i na podwarszawskiej prowincji.
  • Świat przedstawiony to rzeczywistość totalitarna, w której władzę sprawuje „Archikrator”, a nad porządkiem czuwają wszechobecni szpicle.
  • Bohaterami są przedstawiciele klasy posiadającej, majętni obywatele przybywający na bal.
  • Poemat zapowiada upragniony koniec pewnej formacji polityczno-społecznej, oglądany z perspektywy niezagrożonego obserwatora.

Interpretacja

Kontekst historyczny i polityczny wiersza „Bal w operze”

„Bal w operze” Juliana Tuwima to utwór, który powstał w okresie międzywojennym, w czasach silnego autorytaryzmu rządów sanacji w Polsce. Wiersz jest satyrą na ówczesną rzeczywistość polityczną i społeczną, a także na dekadencję i hipokryzję elit władzy. Tuwim, znany ze swojej antyfaszystowskiej postawy i krytycznego stosunku do nierówności społecznych, w swoim poemacie wyraża sprzeciw wobec panującego systemu, wykorzystując do tego celu groteskę i przerysowanie.

Utwór ukazuje bal w Operze jako symbol rozpasania i degradacji moralnej klasy rządzącej, która w pełnym przepychu otoczeniu oddaje się hedonistycznym przyjemnościom, nie zważając na problemy społeczne kraju. Obraz ten kontrastuje z równolegle przedstawionym światem zewnętrznym, gdzie zwykli ludzie żyją w zupełnie innej, trudnej rzeczywistości. Przez to Tuwim zwraca uwagę na rozwarstwienie społeczne i obojętność elit na losy prostego ludu.

Alegoryczne i symboliczne znaczenie postaci

W „Bal w operze” Tuwim wykorzystuje postacie o symbolicznym i alegorycznym znaczeniu. Archikrator, będący główną postacią w utworze, symbolizuje wszechwładzę i autorytarną władzę, która patronuje całemu wydarzeniu. Jego obecność nadaje balowi oficjalny i państwowy charakter, podkreślając jego znaczenie dla elity władzy.

Postać Satanelly, która pojawia się na scenie, to wcielenie rozwiązłości i zepsucia, a jej taniec jest odzwierciedleniem chaosu i moralnego upadku uczestników balu. Z kolei Kurwa-Mać, będąca centralną postacią finałowej sceny, to personifikacja zdegenerowanego kapitalizmu i korupcji, która dominuje w przedstawionym świecie. Wszystkie te postacie tworzą groteskowy obraz społeczeństwa, w którym panuje dekadencja i brak wartości.

Krytyka społeczna i moralna

Julian Tuwim w „Bal w operze” nie tylko krytykuje polityczne aspekty ówczesnej Polski, ale także wskazuje na moralny upadek i hipokryzję klasy rządzącej i bogatych elit. Wiersz obfituje w sceny rozwiązłości, pijaństwa i obżarstwa, które mają symbolizować duchową pustkę i brak empatii wobec cierpienia innych.

Tuwim, używając języka pełnego ironii i sarkazmu, obnaża fałsz i zakłamanie uczestników balu, którzy pod pozorami kultury i cywilizacji kryją swoje prawdziwe, prymitywne instynkty. Poeta wskazuje, że za fasadą elegancji i dostatku kryje się brutalna walka o władzę i pieniądze, co jest odbiciem mechanizmów rządzących społeczeństwem.

Język i styl wiersza

„Bal w operze” charakteryzuje się wyjątkowym językiem i stylem, który łączy w sobie elementy wysokiego stylu z wulgaryzmami i kolokwializmami. Ta mieszanka stanowi o sile wyrazu utworu i podkreśla jego satyryczny charakter. Tuwim świadomie łamie konwencje poetyckie, tworząc tekst, który ma szokować i prowokować.

Rytmika i brak regularnego układu rymów sprawiają, że wiersz nabiera dynamiki i teatralności, co jest szczególnie widoczne podczas recytacji. Język utworu jest pełen kontrastów, co odzwierciedla rozdarcie między światem bogatych a rzeczywistością zwykłych ludzi. Tuwim wykorzystuje również neologizmy i zaskakujące metafory, które wzmacniają przekaz wiersza.

Przesłanie i aktualność wiersza

„Bal w operze” Juliana Tuwima, mimo że napisany został w latach 30. XX wieku, nie traci na aktualności. Utwór ten stanowi uniwersalną krytykę władzy i społeczeństwa, w którym panują niesprawiedliwość i nierówności. Przesłanie wiersza można odnieść do każdego systemu politycznego, gdzie występuje korupcja, nepotyzm i degeneracja moralna.

Tuwim, poprzez swój wiersz, przypomina o konieczności etycznej postawy i odpowiedzialności za wspólnotę. Wskazuje, że prawdziwe wartości nie leżą w bogactwie i zewnętrznym przepychu, ale w ludzkiej solidarności i dążeniu do dobra wspólnego. „Bal w operze” to przestroga przed zgubnymi skutkami zapomnienia o tych wartościach.

Budowa wiersza

„Bal w operze” autorstwa Juliana Tuwima to utwór o nieregularnej budowie, składający się z jedenastu części o zróżnicowanej długości. Wiersz nie posiada tradycyjnego układu rymów, lecz jest silnie zrytmizowany, co sprawia, że nadaje się do dynamicznej recytacji. Jego struktura jest luźna, a poszczególne części łączy tematyka i motyw przewodni, którym jest krytyka ówczesnej rzeczywistości społeczno-politycznej.

Gatunek i rodzaj literacki

„Bal w operze” zalicza się do rodzaju literackiego liryki, a dokładniej do gatunku poemat liryczny. Utwór ten charakteryzuje się subiektywnym spojrzeniem autora na otaczającą go rzeczywistość, co jest typowe dla liryki. Jednocześnie, ze względu na swoją satyryczną formę i społeczno-polityczną tematykę, można go również zakwalifikować jako satyrę.

Środki stylistyczne

Julian Tuwim w „Bal w operze” wykorzystuje różnorodne środki stylistyczne, które nadają utworowi wyjątkowy charakter i podkreślają jego satyryczny ton. Oto niektóre z nich:

  • Metafory – autor posługuje się bogatymi obrazami metaforycznymi, które mają na celu wyśmianie i ukazanie absurdu ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej.
  • Porównania – liczne porównania służą zobrazowaniu postaci i sytuacji w sposób przerysowany, co wzmacnia efekt satyryczny.
  • Epitety – charakterystyczne określenia dodają barwności opisywanym scenom i postaciom.
  • Hiperbole – przesadne wyolbrzymienia pomagają w komicznym przedstawieniu rzeczywistości.
  • Ironia – subtelna i inteligentna ironia jest jednym z głównych narzędzi krytyki społecznej w utworze.
  • Neologizmy – nowo utworzone słowa zwiększają dynamikę wiersza i podkreślają jego nowatorski charakter.
  • Wulgaryzmy i kolokwializmy – świadomie użyte, nadają utworowi bezpośredniości i podkreślają dystans autora do opisywanej rzeczywistości.
  • Onomatopeje – dźwiękonaśladowcze słowa wzmacniają wrażenie chaosu i hałasu panującego na balu.
  • Powtórzenia – służą budowaniu napięcia i rytmu, a także podkreślają ważne elementy utworu.
  • Apostrofy – bezpośrednie zwroty do czytelnika lub postaci w utworze, które mają na celu zaangażowanie odbiorcy.

„Bal w operze” Juliana Tuwima to utwór wielowymiarowy, w którym autor za pomocą bogatego arsenału środków stylistycznych kreśli satyryczny obraz społeczeństwa okresu międzywojennego. Jego dzieło, choć powstałe w konkretnym kontekście historycznym, do dziś pozostaje aktualne jako ostrzeżenie przed autorytaryzmem i społeczną niesprawiedliwością.

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj